Ja - kobieta, matka


„Kobiety wiedzą,
Jak wychować dzieci (żeby były dobre),
Znają proste, wesołe, czułe sztuczki,
By zawiązać wstążkę, przymierzyć dziecku buty,
Związać ładne słówka, które nie mają sensu,
I wcałować sens w puste słowa.”
Elizabeth Barrett Browning

Kiedy pierwszy raz czytałam te słowa, nie byłam jeszcze mamą! Ba – ja nawet nie wiedziałam, czy nią będę. Jakoś ten przystojniak siedzący w ławce obok mnie nie zwracał na mnie uwagi, a i ja nie byłam zbytnio zainteresowana. Psss muszę uważać, co piszę, bo Krzysiu za moimi plecami prasuje i zerka zza ramienia i nie wiadomo, jak to się wszystko skończy hehe…
No ale dobra wracamy do tematu! Nie byłam mamą. Nie byłam w związku. Jednak wiedziałam i czułam jedno: jestem kobietą! Dzięki tej mojej pewności i otwartości na kobiecą naturę cytat ten stał się dla mnie takim wyjątkowym.
Dziś, kiedy ja – kobieta jestem mamą, myślę że te słowa mają w sobie pewną magię i dobre życzenie, aby faktycznie tak było. Jednak gdy analizuję dzisiejszy dzień no to na samą myśl nerw mnie szarpie. Ten dzień był jednym z tych, kiedy myślę, że poniosłam porażkę, bo znów dałam się sprowokować, bo jestem zmęczona, bo obcy ludzie typu pani w autobusie podnieśli mi ciśnienie, bo dziecię uwiesiło się na mnie i cały dzień marudzi, a do tego jeszcze rzeczy martwe również są przeciwko mnie… Normalnie porażka! Chwila, stop!  Nie jestem tu teraz po to, żeby się użalać! Czy to mi pomoże? Nie! Czy jeszcze bardziej zdołuje? Tak! Ten czas daje sobie na przemyślenia i refleksje dzięki, którym nie tylko przerobię temat, ale też podniosę siebie na duchu!
Zacznijmy od początku: jestem kobietą! Jakie to piękne i jakie ważne! Co jest dla mnie w tej naszej kobiecości wyjątkowe? (Panowie sorry, dziś chyba bardziej dla kobitek – pod warunkiem, że jakiś pan w ogóle mnie czyta haha…:) Na pewno to, że możemy być mamami! To w naszym łonie, ta mała kruszyna powołana do życia rozwija się i przystosowuje, aby pewnego dnia zaistnieć na świecie jako piękny i wyjątkowy, niepowtarzalny skarb! A w tym wszystkim kryje się jedna tajemnica. To moje dziecko, zrodzone z mojego łona nie jest tak naprawdę moje! Bomba! Zdziwiona? To pewna tajemnica, w której skryta jest prawda o tym, że od początku należymy do Boga. Od Niego wyszliśmy i do Niego zmierzamy! Moje dzieci są najcenniejszym skarbem, jaki Bóg zdecydował się nam powierzyć jako nasze zadanie i powołanie do zrealizowania. One nigdy nie były i nie będą moją własnością. Długa i bolesna była droga, kiedy tę prawdę nie tylko odkrywałam, ale też uczyłam się ją zaakceptować. Poznać prawdę to dopiero początek tej drogi, która powinna zmierzać do akceptacji… Moje kochane dzieci – moja trójeczka, która zmienia mnie każdego dnia.
Szymon – odważny, a jednocześnie tak delikatny; jest prawdziwym diamentem nieodkrytym jeszcze przeze mnie. Uczy mnie pokory wobec moich słabości. Ścieramy się, a jednocześnie jesteśmy tak bardzo do siebie podobni. Coś mnie irytuję i mam do niego pretensje a później odkrywam, że to w sumie „takie moje” – ja też tak robiłam. Potrafi mnie chyba najbardziej zaskoczyć. Młody zadaniowiec, który potrzebuje konkretu, a nie górnolotnej gadaniny. Wszystko nasze jest pierwsze: pierwsza zabawa, pierwsze kroki, pierwsze słowa… A najbardziej lubię tę jego otwartość na ludzi i podróże. Aha i ciągle gada… Normalnie C A Ł Y CZAS!!! Pytam się, po kim on to ma? ;)     
Basia – jest moją drogą odkrycia tej prawdy, o której już wspomniałam. Moja Kruszyna, której historia pokazała, że życie to nie tylko tu i teraz. To też wiara w to, co nieuniknione. Siła przed nieznanym. Pokora przed tajemnicą. Tęsknota, z którą nauczyłam się żyć, ponieważ wiem, że tu na ziemi nie minie…
Marysia – działa jak magnez… Ona wprost przyciąga ludzi do siebie, gdziekolwiek jesteśmy, cokolwiek robimy – to zawsze nas ktoś zaczepi. Spojrzenie, mina a ja już rozłożona na łopatki. Jest ukojeniem moich nerwów. Potrafi zatrzymać mnie w biegu i pokazać, że pewne rzeczy są naprawdę mniej ważne, że tak naprawdę liczy się relacja między nami i czas, jaki z sobą spędzamy.
Moje dzieci, każde inne, każde wyjątkowe i ja – mama nieidealna, jestem i będę tylko człowiekiem. Jednak każdego dnia uczę się dzieci, uczę się siebie i choć to zabrzmi dla wielu banalnie: KOCHAM MOJĄ KOBIECOŚĆ I MOJE MACIERZYŃSTWO!!! 


Komentarze

  1. Cyt.: " że jakiś pan w ogóle mnie czyta haha…:) " - no, ja czytam...

    OdpowiedzUsuń
  2. haha porażki to ja mam co dnia jak chce ich wysłać w kosmos ;))
    Doszłam do tego, że to chyba normalne, bo jesteśmy tylko ludźmi z naszym zmęczeniem, słabościami i różnymi ograniczeniami. Pan Bóg jednak nas wybrał i zadał nam zadanie, byśmy otoczyli miłością przede wszystkim tych, których nam powierzył.
    Gdzieś kiedyś przeczytałam pewną myśl, że dzieci są nam wypożyczone na wychowanie i naszym zadaniem jest zrobić to jak najlepiej, by umiały pięknie, samodzielnie żyć.


    pozdrowienia serdeczne ślę!
    a tą Panią od cytatu bardzo lubię podczyttywać, ma cudne 'złote myśli' i Pam Brown jeszcze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i cóż dodać? Podpisuję się pod tą myślą. :)

      Usuń
  3. Piękne słowa! Tyle w nich ciepła i miłości. Ściskam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie, że doceniasz siebie i swoją rodzinkę. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz