"Będę miał więcej..."



"Będę miał więcej..." i tymi słowami rozpoczęła się męska rywalizacja tata - syn w ilości zdobytych medali okolicznościowych z zawodów biegowych. Junior we wtorek otrzymał swój trzeci medal w ramach City Trail (6 biegów w okresie zimowym) i skrupulatnie obliczył, iż oboje mamy po trzy medale. Tak więc powinienem wziąć się do roboty, bo jak 4 latek rzucił wyzwanie to nie ma zmiłuj się.
Aktywne uczestnictwo w biegach (dziecięco-niedziecięcych) okazało się przynosić korzyści całej rodzinie. Zaczęliśmy sie więcej ruszać, częściej razem wychodzić z domu, cieszyć się każdym biegiem, nakręcać sie pozytywną energią uczestników zawodów, spotykać znajomych i wiele innych korzyści.
A największa satysfakcja jest, gdy patrzymy na naszego zawodnika, jak się cieszy po biegu z każdej drobnostki, choćby wygranego lizaka. Na przedostatnim biegu, gdy otrzymał swój pakiet i medal, to zaczął krzyczeć: "złoty medal, zdobyłem złoty medal..." co początkowo wzbudziło nasze zdziwienie, dopóki nie zobaczyliśmy, iż medal jest żółty.
Bywa czasem, że dziecię ma lenia i nie chce wstać wcześniej na zawody lub na zewnątrz jest minus kilka stopni, w takiej sytuacji trzeba się odrobinę nagimnastykować by pogonić lenia, ale warto.
Tak więc wyzwanie podjąłem, zima przyzwoicie przepracowana, można startować.


Komentarze

  1. nie wiedziałam, że jest tyle biegów organizowanych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się, że gdyby nie Krzysiu to też bym nie wiedziała. ;)

      Usuń
  2. Budujący to obrazek :) (sam ze swoim synem nie mam takich doświadczeń :( )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może warto to zmienić? ;)

      Usuń
    2. Wiesz, to już nie ten etap. Teraz mój syn, laureat Fryderyka, już sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem (do czego jak najbardziej ma prawo)

      Usuń
    3. W takim razie warto nadal wspierać jego zainteresowania i dopingować w dalszych zmaganiach. :)

      Usuń
    4. Ten etap ten już mam za sobą. Przez wiele lat przesłuchiwałem materiał, który przygotowywał. A gdy chłopaki przygotowali swój materiał na pierwszą płytę ("Trójkąt warszawski") powiedziałem już tylko, że z tym jak najbardziej mogą wyjść do ludzi, bo to jest już poziom profesjonalny.
      No i w krótkim czasie okazało się, że miałem rację :) Teksty, co prawda nie za bardzo mi podchodzą, no ale teksty Filip, a nie Maciek - no i ja, to nie ich pokolenie, a oni już rzeczywiście stali się głosem pokolenia! (a i w tym, co pisze Filip potrafię odnaleźć nawiązania do Kabaretu Starszych Panów).
      A tym, co robi Maciek, jak najbardziej się zachwycam - choćby ten Frank Sinatra, gdybym nie wiedział co to, zabrzmiałby, jak współcześnie napisany utwór https://www.youtube.com/watch?v=MC8kOiza6HQ

      Usuń
    5. No to na pewno jesteś dumny ze swoich chłopaków.

      Usuń
  3. Brawo ! tak trzymać! z zimowych biegów przerzucić się na wiosenne. Gdyby tak jeszcze ktoś mnie mobilizował i pokonywał mojego lenia :) byłoby super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas mobilizuję głowa rodziny, czyli mąż i ojciec w jednej osobie. ;)

      Usuń
  4. Warto pielęgnować pasje.
    Tylko czasem ona może być obsesją..
    My uczymy zdrowej rywalizacji i nawet jak w konkursie zajmie dalsze miejsce to nie wymagamy by byly lepsze...
    Bo trzeba umiec i przegrywać i wygrywać...
    Cieszymy sie z wygranej a jak my przegramy cieszymy sie z innych wygranych...
    Bo z obserwacji widze, że bardzo czesto dzieci nastawiaja sie na podium jak cos pojdzie gorzej to sa placze krzyki... Moim zdaniem to krzywda dla dzieci gdyz pozniej w zyciu maja gorzej bo przychodzi zawsze moment poraznki i co w tedy?
    Dlatego dzieci uczymy zdrowej rywalizacji i cieszenia sie z tymi co na podium tlumaczac ze nie mozna byc caly czas najlepszym bo inne dzieci takrze by chcialy poczuc smak zwyciestwa...
    A dla Szymka Gratulacje ;)
    Pozdrawiamy Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie zgadzam się. Dzieci muszą zarówno umieć wygrywać jak i przegrywać i to niezależnie od dziedziny życia, nie zawsze da się być pierwszym. Nasz 4 latek ma problemy z przegrywaniem, uczymy go tego... Zdrowa rywalizacja jak najbardziej wskazana.

      Usuń
    2. Mysle ze z Wasza pomoca uda sie wygrac z poczuciem porazki przegrania...
      U nas najlepiej udalo sie pokazac ze przegranie jest czasem fajne (ma swoje i dobre strony) u nas dzialaly gry rodzinne i planszowe i z radoscia i smiechem... Zobaczyly dzieci ze my sie cieszymy ze daje nam to chec rywalizacji i dalej bylo radosnie i tak nauczyly sie przegrywac i z usmiechem podchodzic do rywalizacji z rownolatkami...
      I nawet czasem pocieszaja tych z gory choc sa nizej ;)
      Pozdrawiamy i zyczymy powodzenia i dla Was dalszych sukcesow ;)
      I alby szymek z kazdej ukonczonej rywalizacji obojetnie z ktorego miejsca byl dumy i z usmiechem kroczyl dalej...

      Usuń
    3. I o to walczymy, choć gry planszowe pomału wprowadzamy - to jeszcze nie poziom Szymonka (szybko się nudzi i sam rezygnuje nawet gdy wygrywa).

      Usuń
    4. Mozna wkaczyc gry z ulubionymi bohaterami...
      Albo takie dla dzieci od 3roku jest ich duzo a sa bardzo fajne z zadaniami...
      U nas nawet u 3latka sie nie nudzi kilka gier typu zgadnij kto czy babunia... Czesto na internecie na dyskoncie czy zabawkowiczu odkrywamy nowe gry i sprawdzamy czy baszym sie podobaja jak tak to sa nasze ;)

      Usuń
    5. Nawet takie na dłużej nie zatrzymają Szymonka. Może po prostu to nie jego czas jeszcze aczkolwiek będziemy go co jakiś czas nadal zachęcać - tak żeby się nie zraził (nic na siłę).

      Usuń
    6. Jasne nic na sile...
      Tylko u nas wystapil taki blad ze zle dobieralismy gry te ktore nie koniecznie pasowaly dla dzieci...
      A bedac na weselu z dziecmi ( bylo osobne pomieszczenie dla nich) patrzymy a one graja i usiedzialy ponad 1.5h co dla nas bylo szokiem ze z checia graly...
      I moj komentarz mial byc tylko doradzeniem podzieleniem sie co u nas dziala...
      I co u nas sie sprawdza u was nie musi wszak kazdy jest inny i lubi co innego ;)
      A zawsze mozna tworzyc z Szymkiem swoje gry i w nie grac to tez zacheca dziecko...
      Bo u nas znow mielismy klopoty z jeddzeniem rysowalam im talerze i wycinalam jedzenie( typu sery warzywa owoce itp itd) i wkladaly co chca ( dawalam to co w lodowce bylo) i ja wkladalam im na posilek to co na swoich mieli i tak przekonaly sie do roznych rzeczy...
      W rodzinie ten patent nie zdal egzaminu a za to pomoglo jedzenie z zakrytymi oczkami i zgadywanie...
      Takze chcialam tylko swoje sztuczki podpowiedziec...
      Jak Cie urazilam to przepraszam.
      Pozdrawiam pieknego dnia...

      Usuń
    7. Ależ skąd nie uraziłaś, dobrze jest podawać rzeczy, które sprawdziły się już u kogoś. Widzisz np. teraz podałaś dobrą myśl bo nie wpadłam do tej pory na to aby zrobić z Szymonkiem naszą własną grę planszową. To jest myśl! Jeśli nie zachęci go to na dłużej do grania to przynajmniej czas robienia owej gry da nam nową zabawę wspólnego tworzenia także pięknie dziękuję. :)

      Usuń
  5. muszę Marcysię na swoje bieganie zacząć zabierać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe koniecznie... Ja w poniedziałek wyszłam pierwszy raz... Do tej pory ledwo żyję haha... ;)

      Usuń

Prześlij komentarz